poniedziałek, 16 czerwca 2014

10. Niedziela i poniedziałek.

Niedziela
7:30 - serek wiejski - 161 kcal, cappuccino - 21 kcal
13:00 - cannelloni - 400 kcal, kawałek tortu - 250 kcal
18:00 - galaretka - 100 kcal
20:00 - rożek waniliowy - 177 kcal
Razem: 1109 kcal
Ćwiczenia: jazda na rowerze

Tak właśnie kończą się wieczory u chłopaka, gdy jego mama jest nadmiernie opiekuńcza i przynosi lody. Mój tata miał urodziny, a więc pozwoliłam sobie zjeść kawałek tortu. Gdy mój robił sobie tosty na kolacje to dłubałam galaretkę i już myślałam, że jest wspaniale, ale jego mama wróciła od koleżanki i przyniosła nam lody. Nie mogłam odmówić. Wiem, że tak się mówi i nie zawsze jest to prawdą, ale byłoby niegrzecznie odmówić, gdy podawała mi już rozpakowanego rożka, a w dodatku wtedy mój chłopak zaczął by mnie bronić i generalnie zrobiłoby się większe zamieszanie niż było tego warte. Pocieszam się, że sporo jeździłam na rowerze, a nie robiłam tego chyba od 5 lat i mam nadzieję, że spaliłam trochę kalorii :)

Poniedziałek
6:50 - płatki i owsianka z mlekiem - 200 kcal, cappuccino - 21 kcal
11:00 - krakersy - 134 kcal
17:00 - zupa - 150 kcal, 2 kromki chleba - 128 kcal, tort - 250 kcal, cappuccino - 21 kcal
Razem: 904 kcal
Ćwiczenia: pół godziny marszobiegu

Zaczęłam drugi tydzień mojego planu biegania i dzisiaj już biegłam przez 10 min i maszerowałam przez 20. Może nie wydaje się to dużo, ale dla osoby, która dotychczas nie miała zbyt dużo do czynienia z tą formą ruchu to nie mało :) Szło (a raczej biegło) mi się nawet dobrze. Tylko następnym razem będę musiała odczekać więcej niż godzinę po jedzeniu, bo cały czas czułam je w sobie i kolka mnie łapała..

Po prawej stronie zaktualizowałam moje wymiary. Niestety waga mi się zepsuła. Wczoraj pokazywała wyniki od 57 do 62 kg, a więc jest do niczego. 26 lipca mam urodziny i po nich kupię sobie dokładną, ładną elektroniczną wagę. Mam jeszcze jedną motywację do schudnięcia. Chcę zobaczyć na nowej wadze jak najmniej! A wracając do moich wymiarów: tak, mam poczucie zmarnowanego czasu.

Trzymajcie się kruszyny!




4 komentarze:

  1. Bilanse i tak są zasadniczo niskie, a do tego bieganie, super. To nic, że przeplatasz z marszem, to nawet wskazane na początku, grunt, że nie mniej niż te 30 minut ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bilanse nawet ładne, jeśli zamierzasz trzymać się ok 1000 kcal :)
    Jeśli chodzi o kolkę - spróbuj podczas biegu brać dwa oddechy ustami i dwa nosem - tak na zmianę. Mi pomogło. Do tego lepszy jest trucht a nie bieg od razu ;) Jak już złapiesz kolkę, to zrób kilka skłonów. Nie pozbędziesz się jej, ale będzie mniej bolała.

    Powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
  3. I tak są poniżej dziennej normy także nie łam się, kolejne dni będą lepsze ;> Wymiary powoli się zmniejszają także jest dobrze. Bardzo dobrze, że zaczęłaś biegać, na pewno dobrze Ci to zrobi. Powodzenia na przyszlosc ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozumiem Cię z tym rożkiem, ja mam tak samo, że jak jestem u chłopaka to głupio mi coś odmawiać, chociaż akurat jego mama nigdy nie wciska nic tylko się pyta czy coś chcemy :) Gorzej by było z jego babcią, gdyby zaprosiła na kawę i ciasto. Czasami są po prostu takie sytuacje, gdzie nie chcemy komuś zrobić przykrości i chociaż nie ma się najmniejszej ochoty na coś to trzeba zjeść. Wracając do poprzedniej Twojej notki to super motywujące jak ktoś nas chwali i zauważa zmiany, szkoda tylko, że mama tego nie potrafi dojrzeć i docenić. Moja na własne oczy widziała ostatnio jak przyjechałam, że mieszczę się już w sukienkę, w którą na sylwestra się nie mieściłam. Wymiarami się nie przejmuj, ja bym je pobierała jak najrzadziej, bo wtedy widać największą różnicę, tak samo jest z wagą, nie ważę się codziennie tylko po tygodniu.

    OdpowiedzUsuń