środa, 4 czerwca 2014

4. Środa.

6:20 - mleczny start - 231 kcal, cappuccino - 30 kcal
11:40 - bułka - 170 kcal, ser - 49 kcal, wędlina - 10 kcal
17:00 - ryż - 180 kcal, gulasz - 150 kcal, murzynek - 150 kcal
Razem: 970 kcal

Pewnie byłoby o wiele więcej, ale dzisiaj miałam wyjątkowo dużo do zrobienia w pracy i zwyczajnie nie miałam czasu nawet na myślenie o jedzeniu, co jest wspaniałą wiadomością! Uwielbiam takie pracowite dni! Oczywiście, gdy przychodzę do domu jestem ledwo żywa, ale czuję ogromną satysfakcję i wiem, że dałam z siebie sto procent. A poza tym czas tak szybko płynie, ani się obejrzę, a już zostają tylko dwie godziny do końca ;)

A po powrocie do domu to już pozwoliłam sobie na kawałek ciasta, które mama zrobiła, chociaż może nie powinnam. I tak wyrzuciłam połowę obiadu, chociaż to chyba źle, bo nie powinno się wyrzucać jedzenia. Ale moja mama zdecydowanie przecenia moje siły, jeśli chodzi o jedzenie. Kiedy skończyłam czuć głód, skończyłam jeść i tyle :)

Chciałam napisać, że dzisiaj znów nie ćwiczyłam, bo nie zdążyłam, ale.. Spojrzałam na zegar i dam radę :) Za chwilkę sprawdzę co u Was, poćwiczę nogi i brzuch Mel B i boczki Tiffany, pójdę się wykąpać, pouczę metodyki i spać. Pomimo, że miałam dzisiaj ciężki dzień (praca, spotkanie z chłopakiem, dwie godziny nauki angielskiego) mam jeszcze mnóstwo energii (i to takiej pozytywnej, ale nie jak ostatnio :p) i chcę, żeby tak było zawsze!

Trzymajcie się kruszyny!


edit: Już po ćwiczeniach - czuję się mega dobrze! :D

1 komentarz:

  1. Hej :) przeczytałam sobie wszystkie Twoje notki, żeby wiedzieć kim po prostu jesteś :) Witam wśród grona odchudzających :) Ja mogę też się nazwać taką córką marnotrawną, bo wcześniej w swoim życiu już prowadziłam tego typu blogi, a odchudzam się wiecznie :d W podstawówce czułam się identycznie jak Ty. Może nie dlatego, że byłam samotna, ale po prostu jako dziecko (i zostało mi to niestety do teraz) uwielbiałam/uwielbiam jeść i przez to zawsze czułam się gruba, bo tak było. Pamiętam do dziś jak szłam kiedyś z mamą przez rynek z hamburgerem i jakieś dziewczyny na mój widok zaczęły się ostro śmiać. Przykre, ale cóż wyglądałam jak mały spaślak. Potem na szczęście wyrosłam i samo jakoś zeszło to ze mnie i nie musiałam jakoś specjalnie się odchudzać, ale na studiach niestety tyle kilogramów przybyło, że co chwila biłam rekordy w wadze, niestety te niechlubne rekordy dlatego jestem tutaj. Mam nadzieję, że będziemy się owocnie wspierać i że uda Ci się z nami osiągnąć swoje marzenie o 52 kg :)

    OdpowiedzUsuń